Bobry na "Ujęciu"

Jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie przemianować „stawy ujęcia nad rzeką San” na „Nadsańską krainę bobra”. Niewątpliwie odbudowa populacji tego zwierzaka w Polsce to sukces przyrodników, myśliwych i całej reszty specjalistów. Jednak z punktu widzenia administratora „Ujęcia”, no i oczywiście wędkarzy, „remanent” jaki te stworzonka robią na stawach może doprowadzić do załamania nerwowego. Tam gdzie są stawy rybne przedzielone groblami albo rowy melioracyjne odprowadzające nadmiar wód, tam obecność ich jest naprawdę niepożądana. Jak by nie patrzył jest on – „bóbr” pod ochroną. No i co mu zrobisz? Wyciąć jego ulubione danie jakim są wierzby czy osiki a w to miejsce nasadzać drzewa iglaste albo olchy, których nie bardzo lubią? Bobry boją się drapieżników ale nie wszyscy wędkarze mają pieski z którymi wybierali by się na ryby albo chociaż na spacer po groblach „Ujęcia”. Może jakiś „smrodek” podobnie jak z dzikami na Zakładach Chemicznych? Tak, czy siak, problem jest z tymi urwisami.

Obecnie pozostaje nam tylko kończyć rozpoczętą przez bobry robotę. Ze względów bezpieczeństwa na bieżąco musimy monitorować szkody jakie robią w drzewostanie i podgryzione drzewa wycinać aby nie zagrażały bezpieczeństwu ludzi i niszczeniu instalacji na oczyszczalni. Może ktoś czytający ten tekst podpowie jakieś rozwiązanie.

tadkomtv.